czwartek, 19 lutego 2015

Giroud, czyli jak wskoczyć na piąty bieg

"Drewno", "Sprzedać go!", "Dawać Falcao", "Arsenal to za wysokie progi na niego" - właśnie tak przez ostatnie dwa lata krzyczeli kibice Kanonierów. Prosili, a wręcz błagali, by Francuz w koszulce z armatką na piersi więcej nie wystąpił. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w tym sezonie nareszcie doczekałem się pozytywnych opinii o Olivierze. Wszystko zaczęło się po absencji, z powodu urazu, który leczył trzy miesiące po sierpniowym meczu z Evertonem na Goodison Park. To były trzy miesiące, które zmieniły tak wiele.

Arsene Wenger na konferencjach prasowych wspominał, że Giroud ciężko pracuje nad szybszym powrotem, a także swoją grą. Niemal każdy traktował te słowa z przymrużeniem oka. Chyba wiadomo dlaczego, gdyż wielu fanów zapamiętało Francuza jako faceta, któremu przywiązano wór kamieni do obu nóg. Wielu jednak zapomniało, jak istotną rolę odgrywa on w taktyce swojego rodaka. Bez wątpienia m

ożna powiedzieć, że atak Arsenalu bez Giroud kuleje. Nie pomoże nawet Sanchez, czy Welbeck. Przekonaliśmy się o tym przez trzy miesiące jego nieobecności. Gra z klepki, zagrania "na ścianę", świetne i wymierzone podania do lepiej ustawionych kolegów w polu karnym, gra na jeden kontakt i przede wszystkim siła i gra w powietrzu. To właśnie dokładnie to, czego zabrakło na początku sezonu w Arsenalu. Wspomniany Welbeck czy Sanchez nie mogli nam tego dać. Jednak to jeszcze nie koniec. Po wyleczeniu urazu zobaczyliśmy u Oliviera rzucającą się w oczy poprawę. Wenger nie kłamał i bez wątpienia dokładnie przyglądał się treningom napastnika. Giroud stał się po prostu lepszy. Wrzucił na piąty bieg. Wyróżnia się nie tylko takimi cechami psychicznymi, jak wola walki i głód zdobywania bramek, ale i tymi fizycznymi. Oli poprawił swoją zwrotność, mobilność, elastyczność, a co najważniejsze skuteczność. Przełamał się także w strzelaniu bramek zespołom z topu, jak Manchesterowi United, City i Liverpoolowi. To tylko i wyłącznie napawa optymizmem i cieszy.

Warto wspomnieć, a właściwie jest to konieczne, jak Olivier wraca się do obrony i z ogromnym powodzeniem wspomaga swój zespół. Nie każdy napastnik to potrafi i nie każdemu przychodzi na takie wypady ochota. Zapewne pamiętacie, jak Podolski z ogromną chęcią pomagał Gibbsowi lub Monrealowi...

Przeanalizujmy więc, co powodowało tak ogromną krytykę, wobec jego osoby jeszcze całkiem niedawno.
- W klubie z północnego Londynu zjawił się po transferze Robina van Persiego, toteż oczekiwania kibiców były ogromne, a jego mogło to zwyczajnie przerosnąć. *Pamiętajmy, piłkarz to też człowiek!*
- Premier League szybko pokazała swoje oblicze i zapewne niełatwym było mu przystosowanie się do nowych warunków. 
- Absolutny brak zmiennika. Pamiętamy sezon 2013/2014, kiedy to Giroud o miejsce w składzie walczył z...Nicklasem Bendtnerem i młodziutkim Yaya Sanogo.


Od momentu przyjścia Özila widać gołym okiem, że między obojgiem zawodników zawiązała się nić porozumienia i z każdym meczem staje się coraz silniejsza. Wenger także odegrał kluczową rolę w jego roli na boisku, bowiem taktykę drużyny ułożył właśnie pod Francuza. Alexis i Welbeck znakomicie wywiązują się ze swoich zadań, jednak to Giroud łączy wszystkie elementy ofensywy. 

Z brzydkiego kaczątka stał się jednym z najważniejszym piłkarzy na The Emirates. 

3 komentarze:

  1. Tak w meczu z Monaco pokazał jaki z niego "snajper"...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry artykuł. Od początku wiedziałem, że to nie będzie RvP, bałem się tylko, żeby to nie był Chamakh. Nigdy nie powiedziałem złego słowa o tym zawodniku tak jak zresztą o Sanogo, w którym widzę bardzo dobrą fałszywą 9'tke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sanogo fałszywą dziewiątką? to chyba żart? z jego wzrostem nadaje się tylko na odgrywanie z klepki, zgrywanie głową i czyhanie w polu karnym na okazję. O Giroud da się powiedzieć dużo złego, choć faktycznie gra lepiej. Gwiazdą nigdy nie będzie...

      Usuń